piątek, 7 stycznia 2011

Tak to się zaczęło...

      Moja przygoda z żeglarstwem zaczęła się zupełnie niespodziewanie jesienią 2008 r.  Raczej nic nie wskazywało na to, że będę kiedykolwiek „pływał pod żaglami”. Przez czysty przypadek miałem okazję kupić za grosze stary, zniszczony, dwuosobowy kajak, który leżał i niszczał. Tak, nie przejęzyczyłem się – kajak, a nie żaglówka. Pamiętam jak kiedyś będąc na Mazurach z zachwytem spoglądałem na pływające żaglówki. Wydawało to się dla mnie takie odległe i nierealne. Zazdrościłem pływającym żeglarzom, ponieważ niestety będąc na brzegu mogłem je jedynie obserwować. Dlatego, gdy trafiła się okazja zakupu kajaka pomyślałem – „Dlaczego mam nie spróbować?” Chociaż do najbliższego akwenu było wtedy 50km , pomyślałem że oprócz wspinania się po górach, jazdy na rowerze może warto mieć jeszcze jakąś inną pasję, która tak prawdę mówiąc w mojej podświadomości była od zawsze. No i tak to się zaczęło...

      Najpierw oczywiście remont kajaka w wolnym czasie przez całą zimę w piwnicy za pomocą ogólnodostępnych materiałów: żywicy poliestrowej, maty szklanej, elementów aluminium i stali kwasoodpornej. Pracy było dużo, ale starałem się, ponieważ lato 2009 było „za pasem” i miało być dla mojego ślizgacza pierwszym testem trafności a za razem wytrzymałości i sprawności mojego pomysłu na pływanie.
      Nastało lato 2009. W międzyczasie przez kilka miesięcy z uporem maniaka szukałem w Internecie informacji w jaki sposób kajak o długości 4,80m przystosować do pływania pod żaglami. Niestety informacje były bardzo skąpe i musiałem improwizować, ponieważ  w żaden sposób nie mogłem znaleźć osób pływających na tego typu wynalazkach. Mój upór i stanowczość zaczęła w końcu przynosić owoce. Tym sposobem  kajak  powoli zaczął przyjmować formę jednostki pływającej, którą miałem w swojej wyobraźni